O erze cyfryzacji w nauce, o informatyzacji Uniwersytetu w Białymstoku i planowanej interaktywnej bazie cyfrowej, o otwieraniu się na świat, elektronicznej obsłudze studentów i studiach online, a także o sztucznej inteligencji, która jest wyzwaniem i nadzieją – mówi prof. dr hab. Izabela Święcicka, prorektor Uniwersytetu w Białymstoku ds. nauki i współpracy zagranicznej.
Jeszcze nie tak dawno obrazowaliśmy daną dziedzinę nauki głównie za pomocą książek, notatników, liczydeł, lupy, probówek itp. Teraz coraz częściej wystarczy komputer, laptop, smartfon, bo nawet studenci filologii polskiej przychodzą na zajęcia z lekturami online. Czy to oznacza, że nauka na dobre wkroczyła w erę cyfryzacji?
Prof. dr hab. Izabela Święcicka, prorektor ds. nauki i współpracy międzynarodowej Uniwersytetu w Białymstoku: Zdecydowanie tak. Tak jak wszystkie dziedziny naszego życia, również nauka wkroczyła w erę cyfryzacji już co najmniej pod koniec XX wieku. I rzeczywiście, lupy, próbówki odchodzą do lamusa, ale tylko częściowo, gdyż w swoich badaniach naukowych nie możemy bazować jedynie na cyfryzacji, na danych internetowych. Podstawą są zawsze nasze eksperymenty, a do nich niezbędne są wszystkie te elementy, o których pani wspomniała. Przyznam, że z ogromnym zainteresowaniem śledzę, jak zmienia się nauka. Weźmy pod uwagę chociażby bliską mi biologię. Jeszcze niedawno, np. w latach 90. ubiegłego wieku, byliśmy w stanie opublikować artykuł w prestiżowym czasopiśmie zagranicznym bez korzystania z zaawansowanych metod cyfryzacji. W tej chwili już tak się nie dzieje. Każda praca, która ma ambicję być opublikowaną w liczącym się czasopiśmie, musi zawierać w sobie elementy analiz przeprowadzonych z zastosowaniem różnorodnych platform cyfrowych. To się odnosi do każdej dyscypliny naukowej.
Czyli współcześnie trudno sobie wyobrazić rozwój nauki bez cyfryzacji?
Nie ma możliwości rozwoju nauki bez cyfryzacji. Transformacja cyfrowa dotyczy wszystkich dziedzin naszego życia, również, a może nawet przede wszystkim, nauki. Jeżeli weźmiemy pod uwagę np. nauki ścisłe i przyrodnicze, to nie wyobrażam sobie, jak można przedstawić model cząsteczek chemicznych bez cyfryzacji, bez korzystania z danych, które są zgromadzone w bazach danych. Ale też widzimy konieczność cyfryzacji w naukach społecznych. Przecież ekonomia bazuje na modelach ekonomicznych, gospodarczych, które powstają dzięki temu, że naukowcy na całym świecie wprowadzają dane. Warto też przypomnieć sytuację z Covid-19, gdy z zapartym tchem śledziliśmy modele, predykcje pokazujące rozwój pandemii. Było to możliwe tylko i wyłącznie dzięki cyfryzacji.
Są jednak naukowcy, którzy informatyzację traktują jako „zło konieczne” i nie chcą korzystać z możliwości, które ona daje. Raczej skupiają się na zagrożeniach, związanych np. z bezpieczeństwem danych, cyberatakami, utratą miejsc pracy, a nawet „ludzkich wartości”.
Obecnie w świecie nauki obowiązują zasady otwartej nauki. Jesteśmy wręcz zobowiązani do dzielenia się naszymi wynikami, głównie poprzez pełny dostęp do recenzowanych publikacji naukowych, prezentujących dane uzyskane w ramach badań finansowanych ze środków publicznych i niepublicznych. Taka jest zasada otwartej nauki, którą Polska przyjęła jako Plan S. Ponadto instytucje finansowe, które zobowiązały się do Planu S, w tym Narodowe Centrum Nauki, rekomendują udostępnianie także wyników badań wedle zasady „tak otwarte jak to możliwe – tak zamknięte jak to niezbędne”. Nie widzę tutaj innej drogi, musimy otwierać się na świat, musimy nasze dane upubliczniać, aczkolwiek starajmy się je wykorzystać jako pierwsi i bardzo dobrze zabezpieczać.
Wspomniała pani o tym, że co niektórzy widzą w cyfryzacji zagrożenie dla ludzkich wartości. W mojej opinii nie jest to możliwe. Cyfryzacja, związana głównie ze sztuczną inteligencją, naśladuje działania naszego mózgu, ale nie jest w stanie naśladować naszych uczuć. Przecież ludzkie wartości to miłość, rodzina, poczucie bezpieczeństwa, poczucie bycia przydatnym. Tych wartości żaden program komputerowy nie jest w stanie wygenerować, chyba że za kilkanaście lat coś się zmieni, ale na obecnym etapie takiego zagrożenia nie ma. Wspomniała pani również, że naukowcy postrzegają cyfryzację i programy komputerowe jako zagrożenie dla miejsc pracy. Moim zdaniem cyfryzacja nigdy nie zastąpi naukowca. W innych branżach, w przemyśle, w bankowości może się tak stać, ale co jest istotą naszej pracy naukowej? Dostrzeżenie problemu. To jest najważniejsze w naszej pracy badawczej! Następnie dochodzimy do prawdy poprzez tworzenie hipotez, planowanie eksperymentu itd. Żaden program komputerowy, czy sztuczna inteligencja nie zastąpi nam tego etapu. Następnie generujemy dane i tutaj korzystamy już z osiągnięć technologicznych. Cyfryzacja jest wielce pomocna np. przy analizie danych. Wnioski z badań wyciągamy już my – naukowcy, nie maszyny.
Czy bardziej zinformatyzowane uczelnie lepiej radzą sobie ze współczesnymi wyzwaniami? Na jakim etapie cyfryzacji jest Uniwersytet w Białymstoku?
W mojej ocenie nasza uczelnia jest dobrze przygotowana do zmian i współczesnych wyzwań. Jesteśmy zaawansowani pod względem wprowadzania programów komputerowych, które są szczególnie istotne dla funkcjonowania uczelni. Gdy obserwuję inne polskie uczelnie, to mogę powiedzieć, że Uniwersytet w Białymstoku jest w czołówce zinformatyzowanych szkół wyższych.
Warto wspomnieć, że już historycznie uplasowaliśmy się bardzo wysoko, bo jako jedni z pierwszych wprowadziliśmy program USOS (Uniwersytecki System Obsługi Studiów), a nawet można powiedzieć, że byliśmy prekursorami prawodawstwa w zakresie stosowania tego programu. Cyfryzacja to przyszłość uczelni w każdym wymiarze, począwszy od nauki poprzez kształcenie i organizację pracy. My zdajemy sobie z tego sprawę, dlatego dalej się rozwijamy. Co jest moim marzeniem? Interaktywna baza cyfrowa, której - w naszym małym zespole pracującym nad jej pozyskaniem - nadaliśmy roboczy tytuł „Platforma informacji naukowo-badawczej Uniwersytetu w Białymstoku – nowoczesne cyfrowe narzędzie transferu osiągnięć uczelni do społeczeństwa”. Byłaby ona źródłem informacji o naszych badaniach i osiągnięciach oraz o naszych naukowcach, czyli miejscem wymiany informacji naukowej Uniwersytetu w Białymstoku. Obecnie nasze dane gromadzimy w różnych miejscach, np. w publikacjach, na stronach czasopism, na stronach katedr, na platformach typu PubMed. Bardzo ważnym miejscem jest oczywiście Repozytorium Uniwersytetu w Białymstoku, które jest jednym z najlepszych repozytoriów w Polsce, a „Platforma informacji naukowo-badawczej UwB” służyłaby jego dalszemu rozwojowi. Mam nadzieję, że się to uda, na razie szukamy źródła finansowania. Platforma pozwoli na prezentowanie osiągnięć naszych badaczy oraz ich udostępnianie dla społeczeństwa, czyli chcemy wyjść z naszymi osiągnięciami do otoczenia, do środowiska. To bardzo ważne, bo otwartość deklarujemy w Strategii naszej uczelni. Uniwersytet w Białymstoku jest uniwersytetem otwartym, więc udostępnijmy nasze dane tak, żeby były widoczne dla otoczenia przemysłowego, biznesowego, społecznego.
Na Uniwersytecie w Białymstoku działa też system EZD, który umożliwia elektroniczne zarządzanie dokumentacją. Jak bardzo jest istotny?
Wprowadzanie systemu Elektroniczne Zarządzanie Dokumentacją nie było łatwym procesem i nadal budzi wiele emocji wśród pracowników. Niemniej należy podkreślić, iż wprowadzenie EZD oznacza głębsze wejście uczelni w cyfryzację, gdyż ten system zapewnia przepływ dokumentów, podczas gdy inne systemy służyły jedynie przechowywaniu danych. EZD determinuje cyfryzację uczelni, wzmacnia dyscyplinę prowadzenia dokumentacji oraz transparentność podejmowanych decyzji. „Nakładki” na EZD (czyli dodatkowe funkcje przyp. red.) pozwalają na połączenie z pocztą elektroniczną, generowanie dokumentów, np. PIT-ów, obciążeń i sprawozdań dydaktycznych. Wprowadzono też Elektroniczną Teczkę Studenta, co pozwala na elektroniczną rekrutację. Natomiast pewne aspekty związane z EZD są do poprawy, np. nie mamy integracji z systemem Szafir, umożliwiającej składanie w EZD podpisu elektronicznego z tak zwanym „znacznikiem”.
Wspomniała Pani, że cyfryzacja na Uniwersytecie w Białymstoku rozpoczęła się od systemu USOS. To wtedy słynne zielone indeksy odeszły do lamusa. Jak bardzo ten system zmienił życie wykładowców i studentów?
Diametralnie. To jest zupełnie inna praca. Pamiętam doskonale czasy z indeksem. One sam nie stanowił problemu, ale wypełnianie ręczne protokołów było już pewną uciążliwością. Z drugiej strony wiem, że miło jest zajrzeć do własnego indeksu, zobaczyć podpisy znamienitych profesorów. Pochylamy się nad nimi, niektórzy już odeszli, niektórzy są z nami dalej. To są piękne wspomnienia. Natomiast po wprowadzeniu systemu USOS praca uczelni zmieniła się niesamowicie. Wprowadziliśmy ten system w 2004 roku. To wtedy do USOS-a „wszedł” pierwszy rocznik studentów. W 2008 roku wszyscy nasi studenci byli już obecni w systemie. Systematycznie USOS rozwijaliśmy, choć pamiętam, że budziło to sporo emocji.
A co się dzieje teraz? Minęło kilkanaście lat i nie wyobrażamy sobie powrotu do „papierowej obsługi” studentów, tym bardziej, że szanujemy otoczenie, staramy się być ekologiczni. Równocześnie USOS pozwala na więcej, niż nam się początkowo wydawało. Ten system to nie tylko oceny studentów, to także szybki kontakt, czy umieszczanie rozkładów zajęć. Od 2020 roku prowadzimy w USOS-ie sprawę stypendiów. Mamy też aplikację Mobilny Student, która jest wyjściem do studenta i niezwykle wygodnym rozwiązaniem. Z tego, jak ważny jest to system, zdaliśmy sobie sprawę podczas pandemii, kiedy dzięki niemu mieliśmy zapewniony łatwiejszy kontakt ze studentami. Z USOS-em związana jest też Internetowa Rekrutacja Kandydatów (IRK), którą, jak wspominałam wcześniej, od tego roku połączyliśmy z systemem EZD. Kolejna rzecz to archiwum prac dyplomowych. Pamiętam czasy, gdy wypełniało się protokoły, recenzje promotorskie i recenzje recenzentów na papierze. Teraz jest to wprowadzane do systemu i dostępne dla wszystkich. Poprzez USOS załatwiane są również płatności studenckie związane np. z powtarzaniem przedmiotu.
Ważnym sprawdzianem dla uczelni była pandemia COVID 19, gdy nagle i niespodziewanie dla niektórych pojawiła się konieczność zdalnych wykładów i ćwiczeń, a nawet zdalnych zaliczeń i egzaminów. Jak pani wspomina tamten czas?
To był trudny czas, ale uważam, że poradziliśmy sobie dość dobrze. Uczelnia nie przygotowywała się na pandemię, bo któż na świecie przygotowywał się na nią, ale sprostaliśmy temu wyzwaniu. Proszę zwrócić uwagę, że już od 2008 roku mieliśmy platformę do e-learningu i właśnie tę platformę zaczęliśmy bardzo intensywnie wykorzystać podczas pandemii. Oczywiście przez kilka miesięcy liczyliśmy, że sytuacja się zmieni i wszystko wróci do normy. Natomiast modele pandemiczne nie pozwalały na tak duży optymizm, więc w rezultacie dość szybko weszliśmy w nauczanie zdalne.
Osobiście ten czas z jednej strony wspominam dobrze, ponieważ nabyłam kompetencje pracy w Internecie, których wcześniej nie posiadałam. Dobrze też wspominam egzaminy online, gdyż platforma e-learnigowa, która wówczas obowiązywała na uczelni, pozwalała na szybkie formułowanie testów egzaminacyjnych i natychmiastową weryfikację wyników. Prowadzenie wykładów online nie sprawiało mi trudności. Brakowało mi jednego - kontaktu ze studentami. Z drugiej strony zdecydowanie gorzej wyglądała sytuacja związana z prowadzeniem ćwiczeń laboratoryjnych, szczególnie w naukach ścisłych i przyrodniczych. Proszę sobie wyobrazić, ile wysiłku musiała włożyć moja pani adiunkt, by przygotować zajęcia online dotyczące identyfikacji bakterii. Przychodziła do pracy, nagrywała filmy, a przecież zdajemy sobie sprawę, że trudno jest nauczyć przez Internet takich manualnych czynności. To tak, jakbyśmy próbowali uczyć kogoś zdalnie jazdy samochodem. W przypadku zajęć laboratoryjnych były więc problemy, na pewno łatwiej było prowadzić seminaria, wykłady, zajęcia z nauk społecznych, czy humanistycznych.
Niektóre uczelnie postanowiły kontynuować doświadczenia zdobyte podczas pandemii i nadal część zajęć prowadzona jest zdalnie. Jak Pani ocenia takie rozwiązanie? Może w przyszłości zajęcia zdalne będą dominować?
My też tak robimy, system e-learning nadal obowiązuje na naszej uczelni. Mamy możliwość prowadzenia zajęć zdalnie i wiem, że niektórzy są wręcz fanami e-learningu. Ja osobiście wolę bezpośrednią pracę ze studentami, natomiast ważne jest, aby były realizowane cele i efekty kształcenia. Jeśli tak się dzieje, możemy prowadzić część zajęć zdalnie, choć myślę, że nie warto przesadzać. Widzę oczywiście plusy zajęć online. Dzięki systemom zdalnego nauczania moglibyśmy np. organizować na Uniwersytecie w Białymstoku e-wizyty znakomitych naukowców z całego świata. Jesteśmy przecież zaprzyjaźnieni z wieloma ośrodkami naukowymi na świecie i ich wykładowcy mogliby nauczać także u nas. To jest dla nas wielka szansa. Niektórzy z naszych profesorów już teraz nauczają za granicą, m.in. w Stanach Zjednoczonych, korzystając z możliwości e-learningu. Podsumowując: możliwość zdalnego nauczania postrzegam jako perspektywę i unowocześnienie procesu kształcenia, a nie jako ograniczenie.
Ostatnie tygodnie zdominowała emocjonująca dyskusja wokół sztucznej inteligencji (SI), która coraz śmielej wkracza w nasze życie, także naukowe, studenckie. Czy jest wielkim wyzwaniem?
Jest wyzwaniem i nadzieją. Sztuczna inteligencja to tak naprawdę maszyny, które naśladują działanie naszego mózgu i są tego uczone. Pierwsze informacje na temat generatorów tekstów pojawiły się w listopadzie ubiegłego roku. Już wtedy wiedzieliśmy, że trwają prace, tylko nie było wiadomo, w jakim kierunku to zmierza. Nagle rewolucja - mamy ChatGPT i pewien problem do rozwiązania. Na całym świecie różnie się do niej podchodzi, wiele zależy od tego, jaki aspekt jest analizowany. W przypadku kształcenia możemy postrzegać sztuczną inteligencję w dwójnasób. Może być to sposób, który wspomaga nauczanie. Weźmy pod uwagę chociażby możliwość rozwiązywania testów, naukę języków obcych itp. Z drugiej strony widzimy zagrożenia np. niesamodzielność prac naukowych. Co z tym możemy zrobić? Rekomendacje na świecie są różne. W Stanach Zjednoczonych, gdzie bardzo zwraca się uwagę na to, aby prace były samodzielne, zakazuje się stosowania sztucznej inteligencji. W Anglii bywa różnie. Jak jest w Polsce? W tej chwili mamy tylko dwa ośrodki, które wskazały pewne rekomendacje. Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie nie zakazuje stosowania sztucznej inteligencji. Może nie zachęca, ale widzi możliwość korzystania z niej. Natomiast zwraca się do nauczycieli akademickich o umiejętne weryfikowanie esejów, tekstów przygotowanych przez studentów. Jest w tym trochę trudności, gdyż jeszcze nie ma odpowiednich narzędzi służących weryfikacji autora tekstu. Podobna sytuacja jest na Uniwersytecie Śląskim. Tam też rekomenduje się raczej etyczne podejście do sztucznej inteligencji. Jak poradzić sobie ze sztuczną inteligencją w kontekście kształcenia? Wydaje mi się, że bardzo dobrym sposobem jest powrót do egzaminów ustnych, do prac przygotowanych na bieżąco, ale przede wszystkim ważne jest, żebyśmy oddawali się pracy z naszymi studentami. Przed sztuczną inteligencją nie uciekniemy, nawet nie powinniśmy.
Czy Uniwersytet w Białymstoku również wskaże swoje rekomendacje dotyczące sztucznej inteligencji? A może polskie uczelnie powinny zająć wspólne stanowisko wobec SI?
Trudno jest mi wypowiadać w imieniu wszystkich uczelni. Niemniej Uniwersytet w Białymstoku bardzo zdecydowanie przygotowuje się do działania w tym zakresie. Już we wrześniu tego roku odbędą się szkolenia dla nauczycieli akademickich. Takie warsztaty zaproponował prof. UwB Krzysztof Korotkich, prorektor uczelni ds. kształcenia. Ich celem będzie uświadomienie wykładowcom, w jaki sposób studenci mogą korzystać z pomocy sztucznej inteligencji. Natomiast ja rozważam zorganizowanie pod koniec roku konferencji, na której zajęlibyśmy się sprawą sztucznej inteligencji w nauce, głównie w publikacjach naukowych, bo to jest również ogromny problem. Widzę też tutaj przestrzeń do działania Uniwersyteckiej Komisji Nauki, działającej przy Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich, której przewodniczę. Mam nadzieję, że jesienne spotkanie poświęcimy właśnie sztucznej inteligencji i rekomendacjom w tym zakresie. Na potrzeby tej rozmowy pozwoliłam sobie przejrzeć platformę PubMeD. Proszę sobie wyobrazić, że fraza Chat GPT – a jest to tylko jeden z generatorów tekstów - pojawia się już w prawie 800 artykułach. To stało się przesłanką do dyskusji w „Science” i „Nature” czy taki lub inny generator tekstu może być autorem publikacji. Redakcje obu czasopism stoją na stanowisku, że nie i ja się z tym całkowicie zgadzam. Dlaczego? Będąc autorem publikacji, ponosimy odpowiedzialność za treści, za słowo. Nie ukrywam, że byłam niesamowicie zaskoczona, że w niektórych publikacjach ChatGPT jest podany również jako autor korespondencyjny. To jest ogromnie duży problem, dlatego już w tej chwili wszystkie szanujące się prestiżowe czasopisma naukowe przygotowały swoje rekomendacje i wymogi, wskazujące jednoznacznie na to, że generatory tekstów nie mogą być stosowane podczas przygotowania publikacji. Sztuczna inteligencja nie może być współautorem pracy.
A jak jest z pracami Pani studentów? Widać już współpracę z GPT?
Jeśli chodzi o pracę studentów to jeszcze jej nie zauważyłam. Natomiast na wszelki wypadek, aby móc ocenić wiedzę studentów, a nie umiejętność korzystania z generatora tekstów, pozwoliłam sobie w tym roku na egzaminy w formie testu, a nie eseju. Chciałabym jednak wrócić do esejów, bo to sprawdzian wiedzy, gdzie student może pokazać swoje umiejętności i sposób myślenia. Wierzę, że wkrótce pojawią się narzędzia do weryfikacji takich prac, bo tak jak w tej chwili całe armie programistów pracują nad sztuczną inteligencją i jej ulepszaniem, tak samo intensywnie przygotowywane są programy, które będą identyfikować teksty współtworzone przez sztuczną inteligencję. I nawet jeśli niektórym studentom czy pracownikom uda się uzyskać stopnie czy tytuły naukowe na podstawie tekstów wygenerowanych przez komputery, to w krótkiej przyszłości mogą stanąć w obliczu zastrzeżeń, że jednak taka praca nie powstała samodzielnie. Przypominamy, że warunkiem zaliczenia egzaminu jest tekst samodzielny. Wierzę w uczciwość i etykę studentów, wierzę, że będziemy otaczać się ludźmi, którzy mają odpowiedni poziom wiedzy, a nie tylko umiejętności korzystania z generatorów tekstów.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Marta Gawina
Strona internetowa powstała w ramach projektu „Nowoczesny Uniwersytet dostępny dla wszystkich”
(umowa nr POWR.03.05.00-00-A007/20) realizowanego w ramach Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój.
W ramach naszego serwisu www stosujemy pliki cookies zapisywane na urządzeniu użytkownika w celu dostosowania zachowania serwisu do indywidualnych preferencji użytkownika oraz w celach statystycznych. Użytkownik ma możliwość samodzielnej zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce internetowej. Więcej informacji można znaleźć w Polityce Prywatności Uniwersytetu w Białymstoku. Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z ustawieniami przeglądarki.